czwartek, 5 lipca 2012

Pływające roboty wytropią trucicieli

Zarówno naukowcy,jak i ekolodzy zajmujący się walką o czyste rzeki i morza na Naszej planecie coraz częściej korzystają z pomocy robotów.Na hasło robot i woda wyobrażamy sobie zwykle zautomatyzowane batyskafy,które przemierzają najciemniejsze głębiny mórz i oceanów.W morskich toniach odkrywają nieznane dotychczas gatunki roślin i zwierząt lub penetrują leżące na dnie wraki.Ostatnie dni przynoszą jednak informacje o zupełnie innych-niekiedy prawdziwie rybich-automatach,w których przewodach płynie jak zwykle prąd,a jednak ich żywiołem jest woda.To urządzenia do badania czystości,a właściwie do błyskawicznego wykrywania najmniejszych nawet ilości skażeń i zanieczyszczeń.Są wśród nich zarówno wierne kopie prawdziwych ryb,jak i roboty,których przeznaczenia,na pierwszy rzut oka,nikt by się nie domyślił. 
Robo-ryba 
Zaledwie tydzień temu odwiedzający port w Gijon na północy Hiszpanii mieli nie lada atrakcję.Mogli być świadkami wodowania monstrum przypominającego ludojada ze"Szczęk"Stevena Spielberga.Od filmowego rekina różniło się ono jednak wielkością,kolorem i składem.Było znacznie mniejsze,zaledwie półtorametrowe,wściekle żółte,a zamiast z żywych mięśni i krwi zbudowane głównie z aluminium i włókien węglowych.To właśnie robotyczna ryba-najnowsza europejska broń przeciwko wpuszczanym do morza i oceanu zanieczyszczeniom.Jej twórcami są inżynierowie z finansowanego przez Komisję Europejską konsorcjum"Shoal"-grupy skupiające zarówno przedstawicieli świata biznesu,jak i nauki.-Chcieliśmy stworzyć urządzenie,które niemalże natychmiast będzie w stanie wykryć wyciekające skądś toksyczne substancje czy np.to,że ktoś świadomie zanieczyszcza wody oblewające Nasz kontynent-mówi Luke Speller,jeden z głównych autorów całego projektu.Robot testowany jest właśnie w wodach okalających wybrzeże Hiszpanii.Nadanie mu rekinowatego kształtu(choć niektórzy dopatrują tu się bardziej tuńczyka)było dla jego twórców oczywiste od początku.-Przez miliony lat ewolucji rekiny czy tuńczyki zyskały maksymalnie hydrodynamiczny kształt.Po prostu postaraliśmy się naśladować naturę-mówi kolejny współtwórca robota-dr Ian Dukes z uniwersytetu w Essex. 
Bystry jak żywy 
Urządzenie działa niemal całkowicie samodzielnie.Podobnie jak jego żywy pierwowzór-wyczuwający z ogromnych odległości nawet minimalne ślady krwi-roborekin ma również niezwykły węch.Potrafi z daleka wyniuchać,że w wodzie dzieje się coś złego-w domyśle niecny łotrzyk właśnie wpuszcza do wody jakieś świństwo.Umożliwia mu to specjalny zestaw czujników i mikroelektrod.Robot,wykorzystując fale akustyczne,natychmiast wyśle o zarejestrowanym incydencie informacje do najbliższego portu.Gdy będzie od niego zbyt daleko,przekaże sygnał do innych robotów,aby one poinformowały władze.Aby poradzić sobie z tymi złożonymi zadaniami,mechaniczne ryby zostały zaopatrzone w sztuczną inteligencję-technologię wykorzystującą osiągnięcia informatyki,neurologii,psychologii i kognitywistyki.Jedno urządzenie"zabezpiecza"kilometr kwadratowy morza i potrafi nurkować na głębokość 30 metrów.W odróżnieniu od wcześniejszych wodnych robotów napędzanych głównie za pomocą śruby-ten porusza się dzięki imitującym naturę ruchom płetw.Jedna wachta robota trwa osiem godzin,potem urządzenie musi wrócić do portu i naładować baterie.Zdaniem twórców urządzenia może ono w przyszłości stać się prawdziwym przełomem w ściganiu trucicieli Naszych wód.-W większości europejskich portów kontrole czystości wód w samym porcie i w jego okolicy odbywają się raz na miesiąc.To bardzo rzadko-uważa Luke Speller-Nietrudno sobie wyobrazić,że w okresie pomiędzy kolejnymi kontrolami,jakiś statek podpływa w okolice portu,wypuszcza zanieczyszczenia i spokojnie ucieka poza wody terytorialne.Bez żadnych konsekwencji.Nie uda mu się to,gdy w wodach tych krążyć będą Nasze roboty nieustannie mierząc stan czystości wody-przekonuje konstruktor urządzenia.Koszt robota to około 32 tys.dolarów.Ewentualne sfinansowanie nawet całej ich floty to i tak niewiele.Jak przypominają konstruktorzy roczny koszt wszystkich strat i walki z zanieczyszczeniami w rzekach,kanałach i wodach przybrzeżnych samej tylko Anglii i Walii to ponad 1,3 mld funtów. 
Czujne jak ławica 
Dosłownie kilka dni przed eksperymentem w Hiszpanii,na drugim krańcu świata,w Kalifornii,w dół rzeki Sacramento wyruszyła inna flota robotów.Tu zewnętrznych podobieństw z rybami trudno się doszukać.Unoszące się na wodzie tuby prędzej kojarzą się ze spławikami-sugeruje to zresztą nazwa projektu:Floating Sensor Network,co można przetłumaczyć jako"sieć dryfujących czujników".Spławiki są jednak świetnie wyposażone,m.in.w smart fony z GPS,dzięki którym są w stanie szybko przekazywać zebrane przez siebie informacje do odbiorników na brzegu.-Dzięki tak dużej liczbie robotów płynących z prądem rzeki będziemy mogli zebrać dokładne dane o niemal wszystkim,co płynie razem z nimi.Choćby o rozprzestrzeniających się w delcie zanieczyszczeniach,stopniu zasolenia,a nawet o kierunkach i skali migracji łososi-mówi prof.Alexandre Bayen z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley,główny autor projektu.Jego zdaniem flota wyposażonych w smartfony spławiko-robotów świetnie może spełnić swoją rolę w przypadku jakiejś nagłej katastrofy,np.wycieku ropy.Roboty można błyskawicznie zrzucić do rzeki z nabrzeża,czy nawet z helikoptera i otrzymywać w ten sposób bieżące dane na temat tego jak szybko się posuwa fala zanieczyszczeń.Kolejne próby smart-robotów odbędą się-przy współudziale armii amerykańskiej-na jeziorze Tahoe w Newadzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz